top of page
Szukaj

Węszyć każdy może! - Tracking

  • Zdjęcie autora: NIUCH
    NIUCH
  • 14 lut 2020
  • 6 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 30 wrz 2020

              Aktywności węchowe i ich rodzaje, obrastają w coraz to bardziej niezrozumiałą terminologię dla przeciętnego opiekuna psa. Lubimy zapożyczenia z języka angielskiego (i nie tylko), a jednocześnie uparcie szukamy ich znaczeń, wśród tego co nam znane. Kiedy, więc popyt na usługi cenione za granicą, wzmaga chęć „dogonienia Zachodu” – w ofercie psich szkół pojawiają się treningi, które pod tą samą nazwą oferują czasami coś zupełnie innego. W ostatnim czasie taką popularność zyskał tracking – aktywność nie tylko dla „starych” tropicieli!



Tracking – termin, który w ostatnim czasie pojawia się coraz częściej. W dalszym ciągu jednak nie jest rozumiany jednoznacznie. Dawniej tracking kojarzono wyłącznie z tropieniem sportowym, jako jedną z konkurencji IGP (dawniej IPO), podczas której pies na polu lub trawie miał za zadanie dokładnie odzwierciedlić trasę deptacza i odnaleźć na ścieżce pozostawione przez niego przedmioty. W takim wypadku liczyła się dokładność oraz wyraz pracy – taki pies nie mógł schodzić ze śladu i odrywać nosa od podłoża, nawet jeśli zapach zostałby rozwiany gdzieś dalej. Jako sport, taka forma sprowadza się do ringu i możliwie określonych na nim warunków.


Obecnie tracking zaczyna być coraz ściślej łączony z trailingiem (tropieniem użytkowym). Niektórzy tym terminem określają formę pracy psa na śladzie w poszukiwaniu człowieka, kiedy większy nacisk kładzie się na dokładność. Wtedy, podobnie jak podczas tropienia sportowego, pies ma za zadanie przede wszystkim posługiwać się zapachem zmienionego, zdeptanego podłoża. Dla jednych psów takie zachowanie podczas tropienia, będzie w pełni naturalne i efekty przyjdą dość łatwo, a innym w tym celu trzeba pomóc dobierając odpowiednie ćwiczenia. Jako, że sama dokładność kojarzona jest z widokiem psa idącego z nosem przy ziemi, treningi tego typu niezależnie od tego, czy kończą się pozorantem na końcu, czy nie – obejmują wykorzystanie przedmiotów na śladzie. I tutaj znów, wiedza, zamierzone cele i podejście do treningu z danym psem determinuje jak będzie wyglądać taka nauka i jakie to będą przedmioty. Niektórzy wykorzystują osobiste rzeczy pozoranta, u innych są to elementy występujące w danym środowisku na które został naniesiony zapach. Zdarza się jeszcze, że zamiast przedmiotów jest kładzione jedzenie, czy też deptacz na trasie nanosił sam zapach jedzenia dostępnego dla psa na końcu śladu.


Czy to wszystko to właśnie tracking?

Niekoniecznie. Bez dostatecznej wiedzy i planu treningowego, same dodawanie przedmiotów, czy jedzenia na śladzie w celu „zmuszenia” psa do koncentrowania swojej uwagi i nosa przy podłożu jest wyłącznie sposobem na wyrobienie większego skupienia na ziemi, co częściej przekłada się na koncentrację wzroku na elementach w środowisku, niżeli na świadomą analizę zapachu na podłożu. Wykorzystywanie przedmiotów osobistych (typu rękawiczka, chusteczka, koszulka), które mogą wytworzyć większy stożek zapachowy, nieplanowanie mogą przyczynić się do problemów z dalszym, prawidłowym rozpracowaniem śladu przez psa ze względu na kałużę zapachową (zbyt duże nagromadzenie zapachu w jednym miejscu). O ile, takie elementy na trasie różnią się od tych występujących w danym środowisku i skłaniają psa do sprawdzenia każdego „niestandardowego” przedmiotu na śladzie (także śmieci), tak stosunkowo duże, widoczne przedmioty występujące w środowisku na które został naniesiony zapach deptacza (typu patyki), wizualnie nie wyróżniające się od innych, mogą skłaniać go do większego przeszukiwania. W obu przypadkach, zaangażowanie psa w wyszukiwanie z daleka widocznych przedmiotów, może przyczynić się do zejścia przez niego z dokładnej ścieżki śladu, jak i do wzrostu jego pobudzenia podczas pracy, co zupełnie mija się z głównym założeniem tego typu treningu. Z kolei, nanoszenie zapachu jedzenia na ślad, bądź pozostawianie przysmaków w miejscu wydeptania śladu prowadzi głównie do zaangażowania psa w wyszukiwanie jedzenia. Oczywiście, pies jest skupiony na pracy przy podłożu i używa węchu, ale jego cała uwaga koncentruje się na znalezieniu pokarmu, a to może oznaczać, że rezygnacja z innych pachnących znalezisk na trasie, może być nie do zrobienia.


Wszystkie te przykłady zdają się mieć jedną, wspólną dla siebie wadę – sporą trudność w wypracowaniu u psa pomijania przedmiotów, jedzenia i innych ciekawych elementów, które nie zostały specjalnie zostawione przez deptacza. No ale, nikt nikomu nie zabroni używania określonego nazewnictwa, a do tego przecież szkoły i podejścia do treningu mają prawo być różne. Problem pojawia się jednak, kiedy jako klient mamy określony obraz psa w swojej głowie i konkretne oczekiwania – wtedy niezależnie od użytych terminów powinniśmy móc obiektywnie ocenić, czy w danym miejscu trener jest w stanie im sprostać.

A więc, czym jest tracking?

Pojęcie trackingu - z ang. "śledzenie" (wg naszej metodyki pracy) oznacza dokładnie podążanie psa po śladzie na twardej nawierzchni, w celu odnalezienia i oznaczenia określonego nośnika z zapachem (scent article) deptacza. Taki rodzaj pracy węchowej obejmuje m.in.: wdrukowywanie i oznaczenie artykułu (przedmiotu z zapachem), identyfikację, dyskryminację, przeszukiwanie, wyszukiwanie i docelowo „tropienie” na asfalcie, chodniku, betonie, czy kostce brukowej. Od początku podczas treningu pies jest uczony wyszukiwania na podłożu nośnika zapachowego wyłącznie przy użyciu węchu – przedmioty są małe, niewidoczne z daleka (max. 1 cm!). Tego typu podejście do pracy powoduje, że pies dokładnie uczy się analizować zapach na zmienionym przez deptacza podłożu, a także poprzez dolny wiatr wykorzystywać pozostawione w okolicy cząsteczki zapachowe, dzięki czemu bez względu na warunki środowiskowe i atmosferyczne – nie schodzi on ze ścieżki śladu i świadomie rozpracowuje jego przebieg. Co więcej, w większości treningów jest to praca bez obecności pozoranta na końcu śladu, a pies jest nagradzany za każde oznaczenie nośnika z zapachem na śladzie (ich ilość jest zależna od określonego ćwiczenia i danego miejsca). Wobec tego, często sam ślad jest „samonagradzający”, zaś oczekiwania psa, a co za tym idzie – pobudzenie – znacznie mniejsze.


Z pozostałych plusów, tego typu praca węchowa bardzo pomaga psom tropiącym użytkowo, które poza wysokimi emocjami, mają problem z segregacją zapachu czy wykazują skłonność do rewirowania i wspomagania się górnym wiatrem, co powoduje często zejście ze śladu. Nie jest to jednak opcja na jeden pojedynczy trening, czy treningi łączone. Efekty wymagają osobnej pracy, a dla niektórych psów nawet rezygnacji z tropienia użytkowego na określony czas. Jednakże tracking nie musi być wyłącznie treningiem uzupełniającym. Zdecydowanie sprawdzi się jako główna, czy jedyna aktywność węchowa psa, ponieważ jest równie wciągający jak trailing i podobnie – rozwojowy i wymagający przemyślanego planu treningowego.

I znów – tracking jest dla każdego. Niemal każdego psa.

Myśląc o udanej karierze w tropieniu, tracking można rozpocząć już ze szczeniakiem, zanim jeszcze zacznie się tropić użytkowo. Rasa, wiek, umiejętności i możliwości psa mają znaczenie, jeśli myślimy o pracy węchowej bardziej na poważnie. Tutaj nieco bardziej niż w trailingu, tego typu trening może być sporym obciążeniem dla ras dużych ze względu na nieco „wymuszoną” pozycję przodu (obręcz barkowa, łokcie, nadgarstki), oraz dla ras o brachycefalicznej budowie kufy, ponieważ aktywne węszenie ma miejsce blisko nawierzchni odbijającej ciepło. Dodatkowo, warunki w jakich docelowo przebiegają ślady obejmują różnorodne twarde nawierzchnie, a te dostępne są głównie w mieście. Jeśli pies nie radzi sobie z bodźcami na zewnątrz, czy ma problem z rezygnacją z rozproszeń środowiskowych na codziennym spacerze – trening w takim miejscu może być dla niego zbyt dużym wyzwaniem, a to z kolei oznacza pracę na wielu obszarach.


Żeby jednak tracking przyniósł zamierzony efekt trzeba zacząć od wyboru szkoły/ trenera – a jak wybrać dobrze?

Skoro już mniej więcej wiadomo, co pod nazwą tracking może się chować, mniej więcej jasne jest, czego należałoby szukać. Wiedza odnośnie teorii zapachu jest niezbędna, ale na początku treningu nieco schodzi na dalszy plan, gdyż o wiele ważniejsza jest umiejętność nagradzania i dopasowanie metodyki szkolenia tak, by pies od samego początku rozumiał stawiane przed nim zadanie. Poza nauką oznaczania nośnika zapachowego jest wiele innych składowych, które wpływają na dobrze przygotowanego psa trackingowego. Warto zatem szukać miejsca, którego oferta nie powstała wyłącznie w wyniku aktualnego popytu. Dobrze, jeśli obiecywane efekty nie będą tylko na „papierze”. Jak w każdym innym sporcie i tutaj, ważności samych detali nie zrozumie ten, który ich nie przepracował „na sobie”, dlatego zwyczajnie nie pozwalaj na eksperymenty na swoim psie!


Ostatecznie, jeśli zdecydujesz się na tracking, mając już wybranego odpowiedniego trenera, który się tym zajmuje, potrzebujesz jeszcze paru innych rzeczy…

Przygotowanie będzie podobne jak do tropienia użytkowego, choć w pewnym zakresie nieco skromniejsze. Na początek wystarczy odpowiednia nagroda (ulubione przysmaki o wartości dopasowanej do emocji psa) i wybrane przez siebie, jednolite (zawsze te same!) nośniki zapachu (jak np. monety jednogroszówek, czy kawałki konga). Kiedy trening „wejdzie” na wyższy poziom, potrzebne będą wygodne szelki oraz linka (o długości 5-7 metrów). To wszystko!


Podsumowując, jasno obrany cel i oczekiwania względem szkolenia to najważniejszy punkt w znalezieniu odpowiedniego miejsca na trening z trackingu, a tylko dobrze przeprowadzone podstawy i przekazana wiedza umożliwi dalszy rozwój i usamodzielnienie się przewodnika z psem. TAK – docelowo tracking możesz robić sam!

 
 
 

Comentários


© 2019 by NIUCH. Proudly created with Wix.com

bottom of page